piątek, 30 maja 2014

Kleję się, kleję...

Ciąg dalszy puszkowego oklejania. Ręcę się kleją, stół się klei, oczy mi się kleją, bo Maćkowi sen się w nocy nie kleił... Ale wszystko marność, bo i tak najważniejsza jest zawsze ona. Puszka. I pewnie niejedną przyjdzie mi jeszcze uwiecznić dla pamięci potomności, bo w ruch idą nowe akcesoria pasmanteryjne...

Wracam do źródła. Wracam do tkaniny. Oklejam klejem, dlatego wszystko się klei. Bo oklejanie puszki to jest robota paćkająca wszystko wokół. Tym razem paćkam przez groszki. Groszki dla Inki, bo kurę też w groszki dostała. 



Po raz pierwszy brzegi puszki oklejałam wstążką i tasiemką bawełnianą. Klej jedyny i niepowtarzalny: Magic. Innych próbowałam, ale nie kleiły, tylko się ślizgały. Magic daje radę, chyba, że coś odpadnie, to mi Inka powie. I co dostałam w zamian? Ha, o tym już innym razem, ale strasznie niesprawiedliwa była to wymiana...

Dwie kolejne puszki to już zamówienie Karoliny na 2-gie urodziny Tytusa. Strasznie mi miło, że puchy ozdobią stół jubilata. Wzór znany z poprzedniego posta, bo dokładnie takie zrobiłam dla mojej mamy. Dla tych, co nie widzieli, chodzi o takie coś:


Przy okazji puszkowe krok po kroku, bo trafiają do mnie pytania, czym to dokładnie oklejam, czym maluję puszkę i dlaczego tkanina nie przesuwa się i nie marszczy. Otóż... To są czary-mary, a ja odprawiam w trakcie oklejania modły, żeby wszystko się udało:) 
A dokładnie wygląda to tak: 


Puszki nie maluję, tylko oklejam odpowiednio przyciętym kawałkiej papieru. I ten papier przyklejam do puchy za pomocą zwykłej taśmy klejącej. Dzięki temu oszczędzam czas na malowaniu, maskuję oryginalne napisy na puszce, a przede wszystkim daję tkaninie dobre podłoże do przyklejania. Bo baweła i papier lubią się bardzo kleić do siebie...


A powyżej przyklejam taśmą końcówkę papieru.

I teraz tkanina, którą przyklejam klejem Magic. Smaruję pasek kleju co 2-3 centymetry i przykładam materiał. Ważne, żeby go nie naciągać!! Tylko spokojne rozwijać.


A potem już zostaje zabawa z oklejaniem brzegów. I już :)




poniedziałek, 26 maja 2014

Puszki po mleku - marynistycznie

Mamo, Mamo, cóż Ci dam?
Te dwie puszki tylko mam...


Podobno wszystkie mamy uwielbiają prezenty wykonane przez swoje dzieci. Nieważne, czy ładne, ważne, że zrobione  małymi rączkami. I moja kochana mama została obdarowana dziś takim właśnie upominkiem. Mówiła, że ładne, bo coż innego może mama powiedzieć?? Wyjścia nie ma, nawet, gdy dziecko ma już tak duuużo lat i taaakie duże ręce :))



Recykling kolejnej puszki po mleku tym razem w stylu marynistycznym. Po raz pierwszy użyłam tasiemek rypsowych do oklejenia brzegów. Miałam stracha, że będą odpadać, ale klej dał radę i trzymają się świetnie. Puszki mają stać w łazience i służyć jako pojemniki na grzebienie, ale co z nimi będzie, to już tylko mama wie najlepiej.


piątek, 23 maja 2014

Wyniki rozdawajki i moje nominacje

Plebiscyt na Przedsiębiorczą Mamę - Bydgoszczankę zakończony! Podium pozostało poza moim zasięgiem, ale i tak przygoda była świetna i pozostaje mi tylko złożyć wielkie podziękowania wszystkim, którym chciało się wysłać głos na moją kandydaturę:) Dzięki!!

A teraz worek:) O północy zakończyły się zapisy do mojej błyskawicznej rozdawajki. Wzięło w niej udział 14 chętnych. Wszyscy zgodnie trafili do maszyny losującej.


Magiczna ręka wylosowała karteczkę z imieniem Dorota i właśnie do nie pojedzie worek:)

Wszystkim za udział pięknie dziękuję!!!

A teraz ślę wielkie podziękowania do Inki za wyróżnienie!!! To dla mnie fantastyczna nagroda i przemiły sygnał, że to co, robię, co piszę, co wymyślam, liczy się dla innych.

Ostatnio na jednym z blogów przeczytałam, że takie nominacje bywają męczące, bo trzeba odpowiadać na pytania, wymyślać kolejne i jeszcze nominować nowe blogi. Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad tym. I tak myślę sobie, że przecież to jest wyróżenienie "dla nas od nas". Że ma to być dowód czyjegoś uznania i sympatii. Bo komuś się chce zajrzeć do mojego małego świata i poświęcić mu chwilę. I dla mnie to pozostaje najważniejsze. Dużo ważniejsze niż pytania czy odpowiedzi albo kolejne nominacje. One pozostają  formą zabawy, swoistym dodatkiem do owego przemiłego gestu ze strony innego blogera i tak naprawdę do niczego nas nie zobowiązują. Chyba nie większego sensu robić z siebie więźnia reguł zabawy, bo w tym przypadku odpowiedzi, pytania i kolejne nominacje będą męczące. Bo muszę. A ja nic nie muszę. Moim zdaniem blogowanie wyklucza słowo "muszę". Blogujemy w granicach, które sami sobie wyznaczamy i w ramach reguł, na które sami pozwalamy.  Tyle w tonie filozoficznym.

Ja więc pięknie dziękuję za docenienie mojego bloga!!!

A teraz zabawa:

  1. Co Cię napędza do działania? 
poznanie czegoś/kogoś nowego
  1. Twoje wymarzone miejsce na wakacje.
Kreta
  1. Twoja ulubiona książka/film to...?
Władca Pierścieni
  1. Co najbardziej cenisz w innych...
pozytywne myślenie, empatię, lojalność
  1. ... a co w sobie samej?
cieszą mnie małe rzeczy, doceniam to, co mam
  1. Jaki zapach/smak kojarzy Ci się z dzieciństwem?
kompot z rabarbaru:)))
  1. Dokończ zdanie "Gdybym była mężczyzną, to..."
nie nosiłabym skarpet do sandałów.
  1. Twoje aktualne "must have".
kapelusz na słoneczne dni
  1. Największy sukces życiowy.
Jak umrę, to powiem:)
  1. Twoja ulubiona biżuteria.
Złoto, dużo złota i świecących pierścionków.
  1. Rzecz, z którą nigdy się nie rozstajesz, to... ?
yyyyyyy....  w zasadzie to właśnie odkryłam, że nie ma takiej rzeczy!

A teraz moje wyróżnienia ślę do blogów:

Super przepisy i piękne zdjęcia:  http://delicioustitbits.blogspot.com/
Pomysły na wszystko:  http://dreamyalex.blogspot.com/
All things pretty - fantastyczne DIY!:   http://howshemakesit.blogspot.com/
brat-pszczelarz i jego cudne foty: http://apis-city.blogspot.com/
dom z ciepłem, pięknem i pasją http://karmelowakraina.blogspot.com/
takie ciuchy chcę szyć: http://monafaktura.blogspot.com/
projektowanie, aranżowanie, wymyślanie: http://simplyhomeabout.blogspot.com/
do tej szuflady zaglądam i podziwiam: http://szufladawbloku.blogspot.com/
W 80 szpulek  dookoła handmade: : http://sew-it-pretty.blogspot.com/

Wiadomo, lista mogłaby być jeszcze dłuższa... 

I już tak się zmęczyłam pisaniem tego posta, że nie mam siły wymyślać pytań...

Ince jeszcze raz dziękuję!!!

poniedziałek, 19 maja 2014

Reklama i coś dla wytrwałych

Komercyjnie dziś piszę!!! To jest post reklamowy!!!

Ale mój:))

Na Dzień Dziecka zapraszam do mojego małego szopu na różności z tkaniny do kolorowania:)

Kto tkaninę zna, kto potrafi szyć, ten zrobi sobie wszystko saaaam!
A komu maszyna obca, a chce dziecku swemu zrobić frajdę, tego przekierowuję na:


gdzie fartuszki, poduszki, podkładki do kolorowania

Od dziś NOWOŚĆ:)))

worek na wszystko!



Kolorujemy wszystkim, co nadaje się do tkanin: pisakami, kredkami, farbami. I nie zapominamy potem przeprasować dla utrwalenia koloru. Worek całkiem nieźle prezentuje się także w wersji Black&White, więc sprawdzi się we wnętrzach skandynawskich:)))

Koniec reklamy.

A teraz rozdawajka dla tych co dotrwali do końca posta:)))

Kto chciałby taki worek przywitać w swoim domku, ten zostawia w komentarzu adres mailowy. Innych warunków nie ma! Zapraszam wszystkich, bezokazyjnie.

Rozdawajka potrwa trzy dni, czyli zakończy się 22.maja o północy. Wśród chętnych magiczne dłonie wylosują nowego właściciela worka.

Komu, komu?? 

czwartek, 15 maja 2014

Puszka po mleku DIY - metamorfoza nr 2 - folia

Inaczej nie da się zacząć, jak od wielkiego "DZIĘKUJĘ!!!" za wsparcie i głosy w plebiscycie:)))
W zasadzie czuję się, jakbym już wygrała!

A teraz do pracy:))

Praca zajęła mi kwadrans. A jej celem była metamorfoza kolejnej puszki po mleku Nutramigen 2, które mój Maciej wcina tak chętnie. Puszki owe zbieram namiętnie i przerabiam na rzeczy użyteczne. Ot, taki mój mały recykling.

Tym razem potrzebny był pojemnik na klamerki drewniane. Do tej pory puszki oklejałam tkaniną, tym razem postanowiłam wypróbować samoprzylepną folię dekoracyjną, która od kilku miesięcy kulała się bez celu po szufladzie (kupiona w Lidlu pod hasłem "na pewno kiedyś się przyda").


Oklejanie folią puszki - już prościej chyba się nie da. Aby zadanie sobie utrudnić, postanowiłam coś  do owej folii przyszyć.


Taki efekt ze szwami Frankensteina strasznie mi się ostatnio podoba. Wyszło trochę krzywo, ale - jak powiedział mi kiedyś pewien majster od podłód - "prosto to nawet nieboszczyk w trumnie nie leży!". Pomijam więc krzywizny i przechodzę do wykończenia całości.
Dla zakrycia miejsca łączenia folii oraz brzegów puszki najchętniej używam tekstylnych taśm samoprzylepnych. Uwielbiam je i można powieć, że nawet kolekcjonuję.


I już puszeczka gotowa. Klamerki grzecznie wędrują do nowego domu.


wtorek, 13 maja 2014

Mój PR, czyli nominacja z zaskoczenia i wołanie o głosy

Taką dość zaskakującą informację otrzymałam przed godziną:
Zostałam nominowana do zacnego tytułu "Przedsiębiorcza MAMA - Bydgoszczanka".
I taaaakie oczy zrobiłam.
A potem jeszcze większe.
I w zasadzie jeszcze jestem mocno oszołomiona i jakoś te oczy wciąż mam duże, ale resztki zdrowego rozsądku i okruchy wiedzy ze studiów podpowiadają mi, że trza powalczyć o głosy.
I choć marketingowiec ze mnie kiepski, to jednak nieskromnie zwracam się do Was, kochane Dziewczyny, drodzy Czytelnicy, Rodacy! o wsparcie w głosowaniu:)))
Kto ma ochotę, wolną minutę i lubi Dom w kratkę, ten wysyła maila z moim imieniem i nazwiskiem (a zwę się Marta Kokocińska). Tak, wiem, beznadziejny sposób głosowania. Niemniej, mąż zagłosuje, więc łysa nie będę :) A może i ktoś z Was wyśle?

biznesmamy@um.bydgoszcz.pl

I obiecuję, że jak wygram, Polska stanie się lepszym krajem i każdy otrzyma milion złotych. A młode małżeństwa jeszcze mieszkania dostaną ;)
I co - jak moja kiełbasa wyborcza??
:)))
z góry ślę uścisk za każdy głos!




"Plebiscyt ma na celu przedstawienie sylwetek aktywnych, młodych mam z Bydgoszczy, których działalność została zainspirowana przez ich macierzyństwo oraz promowanie innowacyjności, kreatywności i samozatrudnienia." 



poniedziałek, 12 maja 2014

Klonowanie kokard

Zebrało mi się na kokardy. To efekt długiego przebywania w tkaninach słodkich, słodziutkich, słodziusieńkich. Te kropki, kropeczki, paski, paseczki, łączki, kwiatuszki, krateczki i inne dziewczęco-romantyczne desenie same podsuwają kierunek działania. Praca z nimi to czysta uczta dla mych oczu, a o pomyłce nie może być mowy. Bo jakoś tak wychodzi, że paski do kropek pasują, a i gwiazdki i kratki można spokojnie dołożyć. Zawsze będzie uroczo.

Moja recepta na udaną kokardę:
Skrzyżuj desenie, skontrastuj kolory, dorzuć wesołą lamówkę, a potem KLONUJ!

KLONUJ ILE SIŁ W MASZYNIE!
AŻ PADNIESZ Z WYCIEŃCZENIA!
ALBO BAWEŁNA SIĘ SKOŃCZY I CIĘ WYKOŃCZY...




Mi to klonowanie do głowy uderzyło i końca kokardek nie widać! Jest radocha dla małych pięknotek. W sam raz na Dzień Dziecka, Dzień Mamy, Dzień Kokardy, Dzień w pracy...


Wyszły naszyjniki i broszki. I czy to wystarczy? Ależ nieeee!!! Bo już usłyszałam zarzut, że opasek do włosów i spinek z kokardami nie zrobiłam...
No to idę sklonować jeszcze kilka. Może w czachy teraz uderzę. Żeby się odsłodzić.

poniedziałek, 5 maja 2014

Progressive music project: spodnie

Dwa miesiące temu mąż podjął temat:
- Zrobisz mi nowe spodnie na koncert? Bo tamte już wytarte...
- No zrobię. A co konkretnie?
- Nic szczególnego. Naszywki znowu.
- No dobra - sapnęłam. Bo poprzednim razem, czyli cztery lata temu, przyszywałam naszywki w ósmym miesiącu ciąży. Nie miałam wówczas pojęcia o czymś takim jak maszyna do szycia. I trzy naszywki naszyłam zygzakiem ręcznie. Nie wspominam tych chwil zbyt dobrze. Ale teraz przecież powinno być prościej.
Miesiąc temu mąż wrócił do tematu.
- Mam już naszywki. Zrobisz do 5 maja?
- Oczywiście - rzekłam z błogą nieświadomością, gdy tymczasem mąż wysypał przede mną ponad tuzin naszywek do przyszycia. Sapnęłam, przewróciłam oczami i jeszcze raz sapnęłam.
- Chyba żartujesz! Ile tego?! - odpaliłam z pretensją.
- Tak troszkę przecież tylko. Masz teraz maszynę, to bułka z masłem!
Bułki nie było, masła też nie. Było za to trudno. Dżins jak to dżins - twardy. Ale ja byłam równie twarda i parłam uparcie do przodu. Maszyna już nawet nie protestowała, gdy naciągałam na nią nogawki. Sapała tylko...


Maszyna tortury przeżyła straszne. Ja też. I tak razem tkwiłyśmy w tym najgorszym projekcie szyciowym świata. Pod igłę trafili weterani muzyki mniej lub bardziej progresywnej: Metallica, Pink Floyd, Lacrimosa, Opeth, Dream Theater, Tool i coś tam jeszcze, ale nie pamiętam już co.


'Master o Puppets' wszyło się krzywo. Musiałam poprawiać. Sapałam przy tym strasznie. I ostatecznie wszystkie wszywki wykończyłam ręcznym ściegiem, a Pink Floyd w ogóle całe ręcznie trza było naszyć, bo kształt kółkowy nijak pod maszynę nie pasował.

I są. Progresywne spodnie koncertowe. Dziś mąż dziękował cudnie i kazał się obfotografować. Bez głowy. Ot, taka progresywna fota. Dumny wyruszył w spodniach na koncert.
 


I z wrażenia zapomniałam, czyj to koncert dzisiaj. Uuuups... Ale spodnie są. Jak ktoś na koncercie spotka gościa w takich pojechanych portkach, to mój ci on.

PS. Pozdrowienia dla progresywanego Arka - kolegi koncertowego męża - który bloga regularnie odwiedza:)))

piątek, 2 maja 2014

Tulipan z gatunku bawełnianych

Tulipany... Jak je zatrzymać na dłużej..? Ogrodu nie mam, na balkon się nie nadają... Cięte najlepsze, ale jednak więdną, a na świeże zakupy budżetu brak...
Może więc coś w zastępstwie... Żeby oczy cieszyć.
Sieć poddała inspiracje, bawełna przyszła z pomocą.
I mam - mój pierwszy bawełniany bukiet. Nie pachnie, fakt. Ale ma w sobie taki urok, że śmieję się, ile razy na niego spojrzę.


Wazonów mam sporo, ale najlepiej sprawdził się lampion. W zimie przez szkiełko widać płomyk, ale teraz okienko zakryte grochami.


Tulipan to kwiat dość pracochłonny. Pączek to bułka z masłem, ale nad liściem trzeba posiedzieć. Liść miał wcześniej różne postacie, ale dopiero ta wersja sprawdziła się idealnie. Można go układać, wyginać, przesuwać góra - dół.


 Kwiaty dopasują się więc do niemal każdego wazonu. Ja testowałam słoiki, garnki, dzbanki kawowe.




I zupełnie przez przypadek wyszły tulipany na narodowe święto Konstytucji...