niedziela, 22 czerwca 2014

Retro foto

Stare fotografie. Ich urok, ich klimat... Coś wyjątkowego, coś niepowtarzalnego...
Ten kawałek rzeczywistości, który minął na zawsze. Ale jest. Uwieczniony na kliszy.

Zdjęcie mojego dziadka, odkryte niedawno przez moją mamę, zachwyciło nas szalenie. Oddaje cały klimat epoki, w której zostało zrobione. Te włosy, te portki, te butki...


Nie znamy historii tego zdjęcia. Wiemy, że zostało zrobione około 1925 roku. Dziadek miał wtedy około 6 lat.


Nie można się nie uśmiechnąć.

środa, 18 czerwca 2014

CIUCH-CIUCH Mój pierwszy ciuch!!!

Radość wielka mnie rozpiera. Duma też mnie rozpiera. Bo w końcu stało się!

Uszyłam spódnicę!!!

Sama, normalnie uszyłam!!

Po dziesiątkach uszytych poszewek, firan, fartuszków, podkładek, kwiatków, toreb i czegoś tam jeszcze, uszyłam ciuch dla człowieka. A konkretnie powstała:

SPÓDNICA DLA WRÓŻKI O ASPIRACJACH BALETNICY


Zdjęcie zrobione o 7 rano, przed wyjściem Dusi do przedszkola. Dziś witają lato i strój na biało był obowiązkowy. Wianek też. Ale najważniejsza jest ta spódnica! Dusia uwielbia wszystkie fruwające sukieneczki, lubi bawić się w księżniczki, tancerki i lubi stroić się jak dama. Dlatego na moją pierwszą robotę ciuchową wybrałam właśnie taki model.


Ja wiem, że to jest tylko spódnica z firany... Ja wiem, że żadne to wielkie osiągnięcie. Ale jednak fakt, że sama uszyłam  coś do ubrania dodaje skrzydeł! I to srzydeł wielkości odrzutowca! Jakbym przeszła na jakiś wyższy poziom wtajemniczenia szyciowego... Taki upgrade.

Ale powiedzieć muszę, że łatwo nie było.

Spódnicę uszyłam z głowy, bo nie rozeznaję się jeszcze w wykrojach (Burda niczym czarna magia mi się jawi...). Wymiar wzięłam z innej spódnicy Dusi. Miałam wizję i ku niej kroczyłam. Pierwsza wersja wyszła fatalnie. Cięcie. Prucie. Przez przypadek przyszyłam dwie warstwy firany do podszewki. Prucie. Znów przeszyłam dwie warstwy. Prucie. W tym momencie pomyśłam sobie, że może jednak trzeba było uszyć spódnicę z koła. Ale przetrwałam chwilę słabości. Trzy godziny trwało to wszystko. Czyli jednak strasznie długo, ale teraz mogę ją uszyć w półtorej. I pewnie stworzę kolejną. I kolejną. Bo firan mam dużo :))

I skoro już powstała spódnica, co dalej? Bo na pewno będzie coś dalej! Może spodenki, może spódnica z koła... Jeju, jeju...

Upgrade done.
Yeah:)

piątek, 13 czerwca 2014

Ona dorasta, a ja się cieszę

Tydzień iście urodzinowy. Zaczęło się od przemiłego posta Karoliny z bloga Otuleni Bielą, dla której zrobiłam trochę dekoracji na 2-gie urodzinki synka Tytusa (w poprzednich postach chwaliłam się nimi okrutnie). Takie party marzy mi się zrobić dla Maćka albo Dusi i na pewno wezmę przykład z Karoli, bo stworzyła wspaniałą imprezkę!!!


foto: Karolina

Po urodzinach Tytusa przyła kolej na mnie.
Tydzień upłynął pod znakiem przygotowań. Dziś Gaga kończy 12 lat i fakt ten wymaga uwiecznienia w postaci przyjęcia dla przyjaciółek. Przyjęcie zostało starannie przemyślane, zaplanowane, a plan zapisany. Każdy załatwiony punkt odhaczony...



Jednym z punktów do wypełnienia było (czego dowód powyżej) wyrzucenie dzieci. Owe dzieci to zbędne rodzeństwo, które przecież imprezę może popsuć skutecznie, a tego by Gaga nie przeżyła. Obmyśliłam więc niecny plan wyrzucenia młodych i powoli wypełniałam kolejne wytyczne jubilatki.
  • obrus uszyty (mamo, czy może być ten przepiękny materiał w groszki?? Moooże)
  • proporczyki uszyte (mamo, odległość od lampy do lampy to 3,5 metra)
  • zdrowe zakupy zrobione (mamo, Sprite'a jeszcze wezmę. I Pepsi też)
  • tort upieczony (mamo, taki z bitą śmietaną. Nie, nie chcę truskawek)
  • koktajl zmiksowany (mamo, z truskawkami)
  • truskawki kupione (mamo, może jednak ty obierzesz..?)
  • muffiny czekoladowe są (mamo, zrób więcej, bo nie starczy)
  • dekoracje powieszone (mamo, wyżej, wyżej!)
  • dzieci wyrzucone, mąż wyrzucony z dziećmi, babcia też 
I włala! Moje 12-letnie maleństwo po zakończeniu prac orzekło: "Mamo, pięknie! Nikt tak nie ma". Bezcenne.


Kolorowe talerzyki, trochę chipsów, biszkopt, babeczki... Nic szczególnego, nic wielkiego, a jaka radość dla mojej Gagi. Ale o taką radość jest mimo wszystko trudniej niż w przypadku 5-cio czy 8-mio latka. Tu już balonik i serpentynka nie wystarczy. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Bo dwunastolatek wymaga. Sprawdza, pyta, potem znowu sprawdza.  Bo 12 lat to takie nie-wiadomo-co. Jeszcze dziecko, a już nastolatek. Jeszcze lubi gorszki, a już pyta, czy może pożyczyć pudru...

A ja się cieszę, że jest już taka duża. Zawsze czekałam na moment, w którym będziemy razem chodzić na zakupy, na koncerty. Czekałam na trudne pytania i prośby o radę. Na wspólne strojenie się przed lustrem i dyskusje o przyszłości. I już to mam!  I podziwiam, że moje dziecko tak wiele już wie. To już nie zachwyty nad pierwszym krokiem, pierwszym słowem czy samodzielnym założeniem bucika. Ona mówi o bitwach, których dat nie pamiętam, czyta książki, które mi z pamięci uciekły, rozwiązuje zadania, których mój mózg już nie obejmuje.
I czasem jeszcze powie "przytul mnie trochę", choć na kolanach się wcale nie mieści.

I 12 lat to już tylko 6 do "osiemnastki". Może to jej ostatnie tak kolorowe przyjęcie urodzinowe..? Może za rok będzie chciała imprezę "po dorosłemu"? Bez papierowych talerzyków, chipsów, kokardek i proporczyków..?

Yyyyy...

O jeju, jak pięknie by było zrobić party black and white!! :))

Gagusia moja...


wtorek, 3 czerwca 2014

Masa solna urodzinowo

Masa solna to moje odkrycie sprzed sześciu miesięcy, kiedy hurtowo wypiekałam solne reniferki na Boże Narodzenie. Wypieki owe wyszły solidnie i od tamtej pory wracam do solnych wypieków. I nie dość, że sół i mąkę kupuję pod kątem moich solnych wytworów, to jeszcze ostatnio przybywa foremek wszelakich, które nie ciastkom służą, a masie właśnie. 

Ale jest z tego jakiś pożytek, bo od czasu do czasu można solne twory wykorzystać do wyższych celów. Wyższym celem są drugie urodziny Tytusa. W paczce zamówionej przez mamę jubilata znajdują się m. in. solne bajerki, które - mam nadzieję - udekorują stół, a może nawet gości. Wszystko związane z morskimi opowieściami, bo taki jest też temat przewodni urodzinowego przyjęcia.

TYTUS AHOJ - napis powstał dzięki literkowym foremkom dla dzieci



Medale honorowe dla jubilata i jego gości - pamiątka po urodzinkach. Napis AHOJ wytłoczony maleńkimi literkami z Tchibo.


Zawieszki do wszystkiego - na wazon, na gałąź, na kubek. Kształt rybki pozyskany z zestawu do zabawy ciastoliną.


Przedszkolaki mogą jeszcze pobawić sie w ozdabianie farbkami, brokatem, koralikami.


Na koniec przepis na masę:
0,5 kg mąki
0,5 kg soli
szklanka wody
wyrabiamy na ciasto i kleimy jak chcemy
suszymy w piekarniku w 100 stopniach (nie więcej, bo ciasto spuchnie)