Długo...
Bardzo długo mnie tu nie było...
Ale być na siłę nie ma sensu. Z radością się za to wraca.
Do blogowania.
Nadal nie mam na nic czasu. Ale w każdej minucie cieszę się tym, że pracy aż tak dużo.
Tasiemki służą coraz większej rzeszy fantastycznych twórców.
Bawełniane kolorowanki trafią pod choinkę wielu roześmianych dzieciaków.
A jak już nie pracuję, to dbam, żeby te moje dzieciaczki mamę miały tylko dla siebie.
A że sterta prasowania sięga niemal sufitu - kto by się takimi rzeczami przejmował!
Wracam z postanowieniem. Na Adwent mam ich kilka. Jedno dotyczy bloga.
Już nie chcę takich przerw i takiej nieobecności w blogowym świecie. Odczuwam brak kontaktu z innymi, twórczego działania, bujania w obłokach, dłubania "zrób o sam"...
Postanowienie więc jest.
W każdą niedzielę zamierzam publikować posta o przemianie świec adwentowych.
Nigdy wcześniej nie mieliśmy takowych w domu. Ale w tym roku wpadły w moje ręce wprost ze sklepowej półki.
Proste, bardzo proste. Cyfra i wosk.
I postanowiłam znaleźć czas na to, by zamienić je w coś swojego.
Żadnej rewolucji DIY nie będzie, będzie pewnie wszystko, co już dobrze znamy,
ale świeczka "made by me" jest zawsze więcej warta.
Dziś pod nóż trafiła oczywiście świeca z numerem jeden.
Od dawna chodził mi po głowie pomysł wykorzystania sznurków do owijania świeczki.
Dół świecy okleiłam tekstylną taśmą dekoracyjną.
Do przyklejenia sznurków użyłam dwustronnej taśmy samoprzylepnej. To moje najnowsze odkrycie i jestem nim zachwycona. Taka taśma pozwala przykleić "co się da do czego się da", a wszystko bez kleju.
Ostatecznie dolną warstwę taśmy okleiłam cienkim, biało czerwonym sznurkiem, górną grubym i białym.
Z szafy wyjęłam kilka nowych, drobnych dekoracji świątecznych. I mały stroik gotowy.
Biało-czerwone laski cukrowe (jeszcze w folii, żeby dzieciarnia nie pożarła od razu) udało mi się kupić po raz pierwszy. Naprawdę! Dopiero w tym roku trafiłam na nie w sklepie. Fajne są.
I jeszcze jabłuszka od mamy i rozkoszna, czerwona choineczka.
Jak skończyłam, aż mi się błogo zrobiło. Obok leży ta sterta prasowania, ale w ogóle jej teraz nie widać!
Stroik widać.
Za tydzień przemiana świeczki numer dwa. Zgodnie z postanowieniem.
Pomiędzy - mam nadzieję - też inny post wskoczy.
Świeca wygląda przepięknie. U nas w tym roku różowe świeczki. Jakoś tak wpadły mi w ręce bo były cztery w komplecie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne inspiracje życzę owocnego adwentu!
Niby nic taki tam sznurek, ale jaka zmiana :)) bez zbędnych dekoracji, super, bardzo mi się podoba :) postanowienie też,:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ooo, jak fajnie że jesteś:)
OdpowiedzUsuńprzemiana świecy - taka prosta, a jaka efektowna! a wiesz, że ja też dopiero w tym roku znalazłam laseczki cukrowe??? ;)
dobrego grudnia!
bardzo fajna przemiana :) buziaki
OdpowiedzUsuńPięknie wyszło:)Ja wczoraj jak zapaliłam pierwszą świeczkę to też tak jakoś ciepło na sercu mi się zrobiło:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trzymam cię kochana za słowo!!! Że co niedziela ;)
OdpowiedzUsuńOj ale ja ostatnio znam ten "ból" ;p Wpadam tylko na chwilę w przerwie na kawę i tyle mnie tu.
Kolejny twój świetny pomysł-wystarczy tak niewiele żeby ze zwykłej świeczki zrobić piękną ozdobę domu!
Pozdrowionka i uściski!!!
P.s. Czekam na fotę!
:))
No i fajowo :) To rozumiem - domowo, rodzinnie, bez napinki. Tęskniłam :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie przemieniłaś zwykłą świeczkę ! Pozdrawiam serdecznie :-) Dorka
OdpowiedzUsuńMartusiu, czekam niecierpliwie na kolejne przemiany!!! mam nadzieje, ze uda Ci sie wtrwac w postanowieniu 😃buzka!!
OdpowiedzUsuńDobrze,że jesteś ,a stertą prania się nic nie przejmuj:)Mam identyczne świeczki,ale widzisz nie wpadłam by je udekorować po swojemu.
OdpowiedzUsuńściskam