Przestaję bać się wykrojów Burdy. I wielka w tym zasługa samego wydawcy, który rzucił na półki sklepowe numer pt. "Szkoła szycia". W nim znalazłam klarowne opisy oznaczeń wykrojów, tych wszystkich cyferek, kreseczek, punkcików i innych grafik, które laikowi jawią się jako mapa gwiezdna odległej galaktyki. Ale ja już je rozpracowuję i mam nawet mały/wielki sukces zaliczony, ale o tym innym razem...
Burdę kupuję od kilku miesięcy i wykrojów się nazbierało. Nie chcę niczego zgubić lub pomylić, a wiem, że im więcej je oglądam, przewracam i wyginam, w tym większy popadam chaos. Czas było zrobić porządek - wykroje posegregować i ułożyć w jednym miejscu.
Padło na segregator z serii o szydełkowaniu, którą przez pewien czas kolekcjonowałam. Przysłano mi dwa i ten drugi okazał się zbyteczny.
Postanowiłam segregator okleić tkaniną. Jednak grafika w intensywnych kolorach przebijała przez bawełnę i musiałam ją zamalować. Okładka była bardzo śliska - papier z wysokim połyskiem. Farba po niej "jeździła", więc najpierw posmarowałam ją Vicolem. Klej szybko wyschnął i tym sposobem cała powierzchnia okładki stała się matowa.
Na klej nałożyłam trzy warsty farby akrylowej. W sumie trwało to 45 minut, farba szybko schła. Ostatecznie kolorowa grafika niemal zniknęła.
Na warstwę farby przykleiłam Vicolem tkaninę. Zagięłam ją do środka.
Obdarte brzegi wykończyłam taśmą dekoracyjną i gotowe!
A w środku już panuje porządeczek.
Idea jest taka: przeglądam Burdę, podoba mi się krój, wyjmuję schemat z segregatora, kroję, składam, chowam. A jak wyjdzie w praktyce, czas spokaże.