Kilka tygodni temu padł mój Singer, który służył mi cały rok. Zaniosłam go od razu do reklamacji i szczęśliwie wrócił naprawiony. Ja jednak miałam chwilę, by podjąć decyzję o zakupie nowego sprzętu; sprzętu z przyszłością - jak zapewniło mnie kilku fachowców. Postanowiłam zainwestować (zamiast oddawać kasę z VAT do wora państwowego) i spełnić nieśmiałe marzenie. Kosztowało mnie to ogrom mamony, ale skoro ma starczyć na lata...
Ten post dedykuję przede wszystkim osobom, które - podobnie jak ja - biją się z myślami, czy warto wydać tyle pieniędzy i zmienić sprzęt na komputerowy. Choć jest to tekst mocno subiektywny, to jednak mam nadzieję, że przybliży kilka ważnych kwesti, o których ja nie miałam pojęcia, dopóki nie usiadłam do nowej maszyny. Bo co innego czytać opisy i oglądać zdjęcia, a co innego dotknąć i wypróbować. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że nie chodzi mi o porównanie "lepsza maszyna-gorsza maszyna", ale zwrócenie uwagi na fukcje i opcje cyfrówki.
Moja poprzednia maszyna to Singer Serenade zakupiona w Lidlu za ok. 350 zł. Jest to typowy model, w którym wszystkie ustawienia kontrolujemy manualnie, czyli za pomocą gałeczek. I nic chyba więcej pisać nie muszę, poza tym może, że z tej maszyny byłam bardzo zadowolona.
Teraz przesiadłam się na firmę Janome, model 603. Zamiast gałek mamy wyświetlacz, trochę przycisków i inne bajerki.
Zacznę od tego, że różnice w obsłudze i działaniu sprzętu widać już przy pierwszym odpaleniu. Potem jest już tylko lepiej.
Oto moje TOP TEN modelu cyfrowego:
1. CYFROWY WYŚWIETLACZ - wizualnie największa zmiana; trochę bajer, choć z drugiej strony mamy XXI wiek i wyświetlacze mają zmywarki, pralki, lodówki, więc w maszynie to już też nie dziwi. Sam wyświetlacz pokazuje rodzaj ściegu, gęstość, długość, podpowiada rodzaj stopki. Wszystko regulujemy przyciskami. Proste i przejrzyste.
2. REGULOWANA PRĘDKOŚĆ SZYCIA - za pomocą suwaka. Bardzo przydatna fukcja, zwłaszcza, gdy chcemy szyć powolutku. Oczywiście prędkość ustawiamy sobie przede wszystkim "pod nogą", ale suwak uchroni nas przed nagłym przyspieszeniem.
3. WYBÓR ŚCIEGÓW - w tym modelu jest ich tyle, ile widać na zdjęciu, czyli dużo. Wiem, że wiele osób nie potrzebuje takiego wyboru, szyją trzema, czterema rodzajami. Ja akurat bardzo często korzystam ze ściegów ozdobnym, także dla mnie bomba. Natomiast nie jest to żadna nowość, bo wiele maszyn manualnych ma podobny wybór. Mój Singer posiadał ich niewiele, dlatego różnica jest dla mnie tak znacząca.
4. AUTOMATYCZNE NAWLEKANIE NICI - i ta funkcja przypomina mi przesiadkę z malucha do mercedesa. Albo do opla przynajmniej:) Ile ja się nagadałam nad tym przewlekaniem... A tu trzema ruchami nić sama wpada do tego miniaturowago uszka i już! Naprawdę działa, to nie jest ściema.
5. BĘBENEK NA GÓRZE - wkładamy go zupełnie inaczej, od góry. Wydaje mi się, że jest prościej i szybciej. A na pewno wygodniej.
6. AUTOMATYCZNIE PODNOSZENIE I OPUSZCZANIE IGŁY - takie niby nic, a robi różnicę. Za pomocą przycisku decydujemy, czy w momencie, gdy przestajemy szyć igła ma być wbita w tkaninę, czy ma być podniesiona do góry. Nie kręcimy "bocznym kółkiem", tylko maszyna automatycznie wykańcza ścieg. Fajne.
7. SZYCIE BEZ NOGI - wystarczy odłączyć kabel od "nożnego pedałowania" i maszyna przechodzi w tryb szycia spod palca. I to dosłownie. Przycisk 'start-stop' znajduje się ponad igłą. W zależności od wybranej suwakiem prędkości, będziemy szyć wolniej lub szybciej. Przyznam, że póki co ta technika pozostaje dla mnie nieujarzmionym wierzchowcem. Nie korzystam z niej często, bo wolę nogę, aczkolwiek zaczynam się przekonywać.
8. DOCISK STOPKI - bardzo fajna opcja. Wiele o niej czytałam, nigdy nie miałam okazji próbować. Gdy np. pikujemy, zmiejszamy docisk i tkanina łatwiej daje się prowadzić i odwrotnie. Często zmieniam ustawienia, eksperymentuję.
9. JA JESTEM GADŻECIARA - więc podobają mi się komputerowe dźwięki. Podoba mi się sterowanie przyciskami i przyznam, że bardziej niż kręcenie gałeczkami, co wcale nie znaczy, że gałeczki są złe.
10. JEST CISZEJ - gdy kupiłam Singera, moja mama nie mogła się nadziwić, że chodzi tak cichutko w porównaniu do jej 30-letniego Łucznika. Janome pracuje jeszcze ciszej. I to w zasadzie jest zmiana, którą najszybciej zauważyli domownicy. Ujęli to tak "no w końcu nie będziesz łomotać".
Jest jeszcze wiele innych różnic mniej znaczących, o których nie warto wspominać. Podsumowałam te - moim zdaniem - najbardziej "rewolucyjne". Na pewno wiele maszyn sterowanych manualnie ma podobne rozwiązania, o jakich pisałam powyżej, ale mój Singerek ich nie posiadał. Dla mnie więc różniace są znaczące.
Czy inwestycja warta była tych pieniędzy? Stanowczo tak!
Ale to nie znaczy, że poprzednia maszyna była zła! Przeciwnie! Tu po prostu chodzi o inną klasę, jakość, wygodę. A szycie jak szycie. Samo idzie!
ps. to nie jest post sponsorowany :)