W ubiegłym tygodniu oniemiałam.
Pudełka po zapałkach, opakowania po lekarstwach, przyprawach i słodyczach, rolki po papierze toaletowym, torebki śniadaniowe, folia aluminiowa, gałęzie, sznurki z odzysku, gazetowe wydruki - a wszystko połączone wspólnym mianownikiem:
KALENDARZ ADWENTOWY
Pomysłów w blogowym świecie nie ma końca. Każdy tworzy coś tak wyjątkowego, tak pięknego i tak pomysłowego, że po prostu...
Oniemiałam.
I pomyślałam, że ja taki kalendarz też chciałabym zrobić.
Dla dzieci, dla siebie, dla samego aktu tworzenia.
Takiej tradycji w moim domu nie było. Bo to w ogóle chyba tradycja nie nasza... Zaglądam do Wikipedii: "kalendarz adwentowy – specjalny kalendarz służący do odliczania dni od pierwszego dnia adwentu do Wigilii Bożego Narodzenia. Pomysł pochodzi z XIX wieku od niemieckich luteranów. Zwyczaj ten znany jest i pielęgnowany w wielu krajach na całym świecie w rodzinach chrześcijańskich." Czyli jednak protestanci zaczęli. Ale czy mi to przeszkadza? Mi to nie przeszkadza, ba, mi się to nawet bardzo podoba.
Myślałam więc nad inspiracjami, które tak mnie zachwyciły. Wszystko mi się podobało. I dlatego od razu stało się dla mnie jasne, że mój kalendarz muszę po prostu uszyć, bo szycie to moje życie trochę. A papiery, kartoniki i gałęzie poczekają. Singer od razu do mnie mrugnął - maszyna ruszyła do szycia... ospale.
A że jeszcze miałam przemiłych gości na kawce piątkowej (pozdrawiam Madzię i Izkę), a w sobotę były andrzejki (pozdrawiam teścia), a w niedzielę też były andrzejki (pozdrawiam tatę), więc kalendarz powstawał powoli.
PLAN:
Cztery rzędy, w każdym sześć kieszonek, na sznurku. Dwa kolory: jasny beż i czerwień (kratkę odpuszczam, bo obok wiszą gile). Miejsce zainstalowania: bok szafy garderobianej (boków szaf nie lubię wcale, a ten jeszcze nie doczekał się maskowania). Szafa znajduje się w kąciku jadalnianym, więc kalendarz mam na oku i mogę pilnować, żeby nikt nie podglądał, co w kolejnych kieszonkach się kryje.
Trochę krojenia, trochę podpinania, potem szycie z lamówką. I - patrzę, o zgrozo - chyba lamówki będzie za mało. No nic. Szyję dalej. I spoglądam na końcowy odcinek lamówki. A on coraz krótszy i krótszy. Czy dam radę? Czy się uda? Co za napięcie... I skończyłam rzutem na taśmę, czyli na lamówkę.
Nic nie zostało:
Dziś założyłam, że muszę skończyć kalendarz przed powrotem Gagi ze szkoły. W końcu to drugi dzień grudnia - nie można zwlekać.
Jest 11. Gaga wraca po 13. Ja po 13 jadę na wymianę opon. Trzeba się spiąć.
Cyfry...
Mam papier, gruby flamaster... i pieczątki. Tak, pieczątki muszą być, bo się Dusia ucieszy.
Kieszonki...
Co by tu włożyć..?
Czekoladki muszą być, ale coś jeszcze by się przydało. Bardzo podobał mi się pomysł z zabawami na każdy dzień. Ale tego nie zdążę zrobić. Ostatecznie biegnę do piwnicy po kartonik z różnymi ozdobami na choinkę. Do każdej kieszonki trafia jedna - dzieciaki będą ciekawe, na jakie cudo kolejnego dnia trafią.
Wszystko gotowe, czas wieszać kieszonki.
Na jednym kawałku sznurka znalazł się numerek i ozdoba choinkowa. A potem razem - hop - do kieszonki. Idea jest taka: każdy dzień odsłoni nową bombkę, a ta będzie tak sobie wisiała w kieszonce aż do wigilii, kiedy ostatecznie trafi na choinkę. Chowam dokładnie choinkową niespodziankę, dorzucam mały kawałek czekolady. Jeszcze małe maskowanie plastikowych wieszaczków.
Która jest? Która?!!!
Zdążyłam! Jest! Jest, jaki jest. Mój jest! Radość jest.
Nie ma jeszcze wieńca, nie ma świątecznej poduszki. Ach, jest na to cały grudzień.
Dwie godziny później.
Jadę autem. Dzwoni Gaga.
- Mamo, gdzie jesteś?
- Wracamy z przedszkola. Zaraz będę, a co?
- Nic. Ale fajny kalendarz nam zrobiłaś.
Istne szaleństwo! Nawet plan rozrysowałaś! Kalendarzyk fantastyczny!!!
OdpowiedzUsuńSuper :) Ja nad szyciem myślałam (własciwie to haftowaniem i szyciem), ale wydało mi się to zbyt pracochłonne :P Może jednak kiedy indziej..jak bd mieć więcej zapału, a przynajmniej projekt wykonam dobrze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Viola
W takim tempie takie cudo! Wow! Jesteś miszczem ;)))
OdpowiedzUsuńA uśmiech na twarzach dzieciaczków - bezcenny :D
PS. Fajna ławeczka :)
Pozdrawiam,
Inka
Fajny pomysł i wykonanie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Świetny pomysł! Opinia rodziny bezcenna :)
OdpowiedzUsuńo jaki ładny:))))))) napracowałaś się, ale było warto, bo efekt jest śliczny:)
OdpowiedzUsuńdobrego dnia:*
Super kalendarz stworzylas duzo pracy ale sliczny :-D
OdpowiedzUsuńo jejku przepiękne masz te obrazki z ptaszkami- śliczne :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny, szkoda, że nie mam maszyny i nie potrafię na niej szyć he, he.
OdpowiedzUsuńJak fajnie ze udalo sie stworzyc kalendarz, ja niegdy nie robilam. Moze w przyszlym roku, kto wie????
OdpowiedzUsuńJest sliczny i co najwazniejsze nie kupiony w sklepie tylko wlasnorecznie wykonany, to najwieksza radosc.
Pozdrawiam
Radość dzieci ... bezcenna :-)))
OdpowiedzUsuńPomysłu na kalendarz gratuluję !
Potwierdzam...fajny i....oryginalny....:):):)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo...choć nie w kratkę....;)
Pozdrowienia
...przyjrzałam się dokładnie....
OdpowiedzUsuńi jakaś mała kratka tam JEST ;)
ale spostrzegawczość!!! No jest, jak byk, jest, teraz widzę. To jest działanie podprogowe:)
UsuńŚwietny!!!! Brawo. Ciekawa jestem jaką ozdobę choinkową ukryłaś po 24? Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń