niedziela, 24 sierpnia 2014

Kraina czekoladowa - zdradzieckie miejsce...

Moje wakacje dalekie są od odpoczynku na leżaku, podziwiania widoków i wieczornych spacerów w blasku księżyca. Ale za to mam inne atrakcje dzięki wesołej trójce, przy czym prym wiedzie oczywiście latorośl najmniejsza (lat dwa i pół), której cudem udało się uniknąć następujących zdarzeń:

- zjedzenia przez smoka wawelskiego
- spalenia przez smoka wawelskiego
- skoku do Wisły za gołębiem
- zepsucia monitora dotykowego w Muzeum pod Sukiennicami
- zepsucia telefonu ze słuchawką w hotelu
- bójki ze starszym o jakieś osiem lat chłopcem, któremu przeganiał gołębie
- zderzenia ze słupkami przy pomniku Mickiewicza przy Sukiennicach
- zderzenia z rowerzystą przy Collegium Novum
- wyskoku z rowera wodnego
- zasypania piachem na plaży
- zjedzenia przez komary w lesie
- bójki z basenowiczami, którzy TEŻ chcieli skorzystać z jacuzzi
- oblania gorącą kawą w restauracji
- wywrotki w tramwaju i zatrzymania przez kanara z powodu zgniecenia biletu.

I pewnie coś tam jeszcze by się znalazło... Ale fajnie było. Zalew Sulejowski i Krakówek zaliczone. I tylko o jednym miejscu muszę wspomnieć.

Bo miejsce to piekelne ma korzenie...

I zdradzieckie jest straszliwie...

Bo wchodzisz i myślisz, żeś w niebie...

Boś tyle czekolady na oczy nie widział...

I chcesz zjeść wszystko!

I tę białą, i tę mleczną, i praliny, i z nadzieniem, i smakową...

I zamawiasz deser rodem z piekła, w którym czekolada wyziera z każdego kąta...



A potem...

MDLI CIĘ STRASZNIE, ŻE AŻ STRAAAACH...

I już wiesz, że przegiąłeś wielce...

Że miejsce kusiło, a ty dałeś się skusić.

I teraz cierpisz...

I myślisz - nigdy więcej czekolady!

I wiesz, że to nieprawda...

Miłośnikom czekolady dedykuję to miejsce: Kraków, ul. Szewska. Mniam:)

11 komentarzy:

  1. O, to coś dla mnie! Ale właściwie lepiej nie....,bo to pokusa rodem z piekła, jak napisałaś! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kraków! Widać ze jesteś z Warszawki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warszawka?? A cóż to za miasto, anonimie? Chyba nie chodzi o stolicę, w której bywam raz w roku..?

      Usuń
  3. ojjjj rokosz dla oczu :) M. byłby w siódmym niebie :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, oj skąd ja to znam-to nigdy więcej ;p Ale czekoladę uwielbiam i nie wyobrażam sobie życia bez tej przyjemności dla podniebienia i duszy :) Jaki zapach tam musi być w tej czekoladowej krainie :))
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie też bym potem cierpiała, ale nie odmówiłabym sobie takich czekolad:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej czekolada ,jakie słodkości ,ja nie mogłabym się oderwać ,chyba bym chciała wszystkiego spróbować ,a tak poza tym to tak swoja latorośl opisałaś, jak bym widziała moje dzieciaki kilka lat temu. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mniam! Bylam, widziałam, jadłam :) Chętnie bym się tam teraz znalazła :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, dobrze że mam chusteczki pod ręką, bo sie zaśliniłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ło matko boska lewandowska! Biorę wszystko i spożywam na stojąco! :))~~~~
    Czekoladę trzeba jeść, przecież to warzywo! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli to miejsce dla mnie także,niestety! Dobrze,że nie było go podczas moich studiów w Krakowie,bo teraz bym pewnie w drzwi nie weszła:P
    ściskam Cię serdecznie:D

    OdpowiedzUsuń