sobota, 7 grudnia 2013

Jak żółtodziób walczył z masą... (solną)

Na masie solnej to ja się w ogóle nie znałam. 

I ciągle daleko mi do specjalisty w tej dziedzinie, ale po ostatniej przygodzie, nieco pewniej będę już podchodziła do solnych pomysłów. Bo teraz te pomysły przychodzą hurtowo i być może wdrożę je w życie w kolejnych miesiącach. Tymczasem mamy czas wyjątkowy, żeby nie powiedzieć monotematyczny (w temacie, którego jestem wielkim fanem), więc...

Geneza.

Dusia będzie wyprawiała urodzinowe przyjęcie w przedszkolu. Do tradycji przedszkolnej - oprócz tortu i zabawy - zalicza się darowanie mini upominków gościom przez jubilata. Może to być balonik, batonik, banieczki, babeczki, czy co kto wymyśli. Ja postanowiłam położyć sobie kłody pod nogi i zrobić prezenciki samodzielnie przy artystycznym wsparciu Dusi. I tak narodził się pomysł wykonania ozdobnych zawieszek z masy solnej dla przedszkolaków. Ale... Zanim podjęłam realizację planu, przyszła Gaga z wiadomością o kiermaszu szkolnym. Terminowo kiermasz wypada ponad tydzień przed urodzinowym przyjęciem, a więc od razu przydzieliłam mu priorytet.

Co możemy zrobić, mamo?

Nie pytaj, co dziecko może zrobić na kiermasz, ale co TY możesz zrobić...

Gaga wraz z koleżankami zajęła się organizacją, PR-em i promocją, a ja - robotnik z wyboru - wzięłam się do roboty. I już nie szukałam nowego pomysłu, tylko uwiesiłam się masy solnej. Zamiast przygotowywać zawieszki przedszkolne, robiłam zawieszki bożonarodzeniowe. I tu wrócę do początku opowieści

Na masie solnej to ja się w ogóle nie znałam. 

Ale miałam już rewelacyjne foremki from Ikea (komplet za całe 9,90!!! do teraz uważam, że to okazyjna cena, nie do ominięcia). Miałam przepis (sól+mąka+woda). A więc wygniotłam ciasto, a Gaga pięknie wycięła kształty.



Pierwsza partia wyszła spuchnięta, bo tak jakoś wrzuciłam temperaturę na ciastka maślane, czyli 180. Ciasto urosło i już. Czym prędzej zasięgnęłam rady specjalisty (pozdrawiam Madzię) i wyszło na to, że masę trzeba suszyć, a nie piec. W sumie logiczne. Oj, tak. 

No to partia druga. 

Ciasto suszyło się prawie trzy godziny. Z sukcesem, bo stwardniało na kamień. I, gdy wyjęłam je z pieca, już wiedziałam, jak moje zawieszki mają wyglądać. Tylko kompletnie nie wiedziałam, jak to zrobić. 

Bo ja żółtodziób w dziale DIY jestem. 

Ale jakie to jest fajne, być takim żółtodziobem! Takim odkrywcą, co to nie wie, jak się robi transfer, czym jest stempel; co to nic nie wie o "dekupażu" i nie zna licznych metod rękodzieła, których efektem zachwyca się dawna. I dlatego takie jest to wszystko ciekawe. I cieszę się jak dziecko, gdy coś się uda, gdy coś wymyślę, gdy robię coś po raz pierwszy. (I chyba filmiki o tym zacznę robić, bo zdjęcia nie oddają moich przygód w pełni). Ale, ale, wracam do masy.

Potem było sprejowanie czerwoną farbą z połyskiem. Wszak najpierw wannę zapaprałam, więc szybko na balkon się przeniosłam.


Gdy farba wyschła, przyszła kolej na gwiazdki. Cukrowe gwiazdki, które minęłam w Lidlu. Minęłam i się cofnęłam. Bo takie gwiazdki przed Gwiazdką na tysiąc sposobów mogą się przydać. I nie myślę jedynie o cukiernictwie.


Gwiazdki przykleiłam klejem Magic. I wtedy zachciało mi się kropek. Białych kropek. Ale zwykła farba nie dawała rady, wsiąkała w masę. I troszkę mina mi zrzedła. Zastanawiając się na tym, jakie jeszcze farby w domu mogę znaleźć, me oko zawiesiłam w najwyższej półce regału, gdzie od lat kurzył się zestaw dla dzieci do zdobienia witraży. Gaga dostała go dawno temu, chwilę się zajęła nowością, ale szybko okazało się, że witraże to nie jej bajka. 



Farby miały dość gęstą konstystencję. Wydawały mi się idealne, ale po kwadransie ponownie zaczął blaknąć kolor. Pozostał za to wypukły ślad po kropce. Tym sposobem kropki zrobiły się trójwymiarowe. Tyle, że prawie niewidoczne. I wtedy wróciłam po zwykłe farbki szkolne. Ponownie naniosłam kropeczki na kropeczki, co zniknęły i... nic się nie stało. Były bialusieńkie jak powinny od samego początku. Efekt zamierzony został osiągnięty, co ucieszyło mnie bardzo, bo kiermasz zbliżał się wielkimi krokami.





Jeszcze trochę sznurka, ostatnie poprawki i pełna misa zawieszek gotowa!




Godzinę po otwarciu wybrałam się na kiermasz. Dwie trzecie zawieszek już się sprzedało! A cena była dość zaporowa... Ach, smak sukcesu:))) I mina dumnej córki, że nasze dzieło tak się podoba.

To było wczoraj. Dziś na kuchennym blacie leży nowa partia ozdób, czekających na zdobienie.

Na koniec - dla siebie, żebym nie zapomniała i dla innych nie-znawców DIY (czy jest jeszcze ktoś, kto nie zna przepisu na masę oprócz mnie..?) - małe "zrób to sam" z masy solnej w skrócie:

Ciasto: sól i mąka - proporcje pół na pół; plus woda, ile trzeba, żeby zagnieść ciasto. U mnie było 0,5 kg mąki i 0,5 kg soli i ok. szklanki wody. Wykrawamy kształty i suszymy w 100 stopniach przez 1-3 godzin, czyli tyle, ile trzeba.


Suche ciasto sprejujemy.
Jak wyschnie przyklejamy "klejem do wszystkiego" to, co chcemy.
Robimy kropki farbą witrażową (efekt trójwymiaru!!). 
Jak wyschnie, kropki kropkujemy zwykłą farbą podebraną dziecku z plecaka.

Biorę się do pracy, bo za kilka dni kiermasz w przedszkolu, że o urodzinach Dusi nie wspomnę.
I jeszcze zrobię karawanę z reniferów nad kalendarz adwentowy.
I pewnie jeszcze coś dla kogoś.

Masę solną uważam za oswojoną:)





11 komentarzy:

  1. Widzę, że była świetna zabawa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No gratulacje! Super ci to wyszło! Ja nigdy nie miałam do czynienia z masą solną.Tzn.w rękach miałam takie cudeńka ale wykonane przez inne osoby a sama nie robiłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. :]ale cudaki ci wyszły kochana no no gratulacje i te kolory ..super:]pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne Ci wyszły!!!! fantastyczne, wcale nie widać, że pierwszy raz robiłaś! ale się uśmiałam setnie z Twoich przeżyć:)))) rzeczywiście w "realu" musiało to wyglądać przekomicznie! buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie Ci wyszły kochana te zawieszki :)jutro robię prezenty dla rodzinki i skorzystam z Twojego pomysłu. Są cudne :)) Asia W

    OdpowiedzUsuń
  6. O ludku! Tego mi było trzeba! Pytałam po znajomych o proporcje na masę solną... A tu proszę! Dzięki :) Piękności wam wyszły! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Opłacało się z nią powalczyć, gdy widzi sie tak wspaniały efekt końcowy :)
    Pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Szacun! takich jeszcze nie widziałam!!! Rewelka!

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne dekoracje. Już dawno nie robiłam nic z masy solnej.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  10. Super pomysł, wyglądają rewelacyjnie,zapraszam na Candy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale się u Ciebie dużo działo pod moją nieobecność :-))

    OdpowiedzUsuń