Skarby jesieni
Kasztany, żołędzie, jarzębina - obowiązkowo muszą pojawić się w moim domu. Czysta natura. Ale w tym roku po raz pierwszy namówiłam sama siebie na gałęzie. Pozbieraliśmy trochę do koszyków podczas jesiennego spaceru, a potem odrobina mojego ulubionego brązowego sznurka i snopek gotowy.
Ale najważniejsze są DYNIE!!
Nie ma niczego bardziej malowniczego. Uwielbiam te duże, z których mama robi pyszną marmoladę, ale na moich komodach królują te małe, z wypustkami lub bez, o dość kosmicznym wyglądzie. Najpiękniej prezentują się razem, więc z ochotą wydaję 10-14 złotych na tę zwykłą-niezwykłą dekorację (u pani warzywnej jedna za 2).
Ale na tym nie koniec. Obok naturalnych dyniek przysiadły
dyńki handmade.
Nigdy ich za wiele. Mama uruchomiła domową produkcję, dzięki czemu cieszę oko cudnymi okazami z wełny, bawełny czy filcu. Takie rękodzieło to jedna z prostszych rzeczy do samodzielnego wykonania, choć i tu potrzebna jest wielka staranność. Ale jaki efekt:)
Ja też uruchomiłam wyobraźnię i dołożyłam własną dynię do jesiennego wystroju. I znów wróciłam z ochotą do mojego ulubionego sznurka, który (jak mi się wydaje) doskonale sprawdził się w nowej roli:
Za oknem wiatr huczy, a u mnie pomarańczowe ciepełko.
Śliczne i klimatyczne... :)
OdpowiedzUsuńNo powiedz, czy gałęzie nie czynią różnicy?? :)) buziaki
OdpowiedzUsuńŚliczne dekoracje.
OdpowiedzUsuńProszę zlikwiduj weryfikację obrazkową, utrudniaja komentowanie.
Pozdrawiam.
O matko!! A mam coś takiego?!! A gdzie to się zmienia? Daj znać, proszę, bo też tego nie lubię;/ lecę do ustawień - może tam... dziękuję za sygnał!!!
OdpowiedzUsuńCoś znalazłam. chyba się udało..?
Usuń